![Marzyłem o tym od dawna! Pierwsza jazda na nowiutkim enduro: Triumph TF 250E [VIDEO]](https://www.jednoslad.pl/wp-content/uploads/2025/09/Zrzut-ekranu-2025-09-17-o-19.25.45-780x470.png)
Kilka lat temu w Hinckley doszli do wniosku, że czas dosadnie przebudować gamę i w pewnym stopniu zerwać z brytyjską arystokracją. Decyzja ta okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę, a Triumph przyciągnął do swoich salonów rzesze nowych klientów i jednocześnie znacząco ubarwił rynek. Choć powróciły motocykle sportowe i turystyczne w nowym wydaniu, nie zabrakło również miejsca na iście klasyczne propozycje. Wtedy jednak zaczęto zarzucać, że do pełni szczęścia brakuje crossa z krwi i kości.
I właśnie w ten sposób w 2023 roku oficjalnie został zaprezentowany TF 250-X. Choć nie brakowało głosów, że Triumph – mimo iż jest jednym z najstarszych producentów motocykli na świecie, działającym od 1902 roku – nie ma wystarczającej wiedzy, by poradzić sobie w tak wymagającym segmencie, Brytyjczycy wzięli się w garść. Nie tylko nieustannie pracowali nad modernizacją gamy, ale rozwijali się również na wielu innych płaszczyznach. Idealnym przykładem może być objęcie w 2019 roku roli wyłącznego dostawcy silników do serii Moto2 – to właśnie tam Triumph udowodnił swoje niesamowite kompetencje i potencjał. Łapiąc wiatr w żagle naturalnie pojawił się pomysł, aby stworzyć pełnoprawny motocykl crossowy. Do projektu zaangażowano najlepszych konstruktorów i inżynierów, ale przede wszystkim dwóch wyjątkowo utalentowanych zawodników, którzy mieli podzielić się swoją wiedzą. Mowa o legendarnym Ricky’m Carmichaelu oraz Ivanie Cervantesie.
W marcu bieżącego roku Triumph zaprezentował kolejne dwa modele – TF 250-E oraz TF 450-E – motocykle klasy Enduro, które opracowano w ścisłej współpracy z pięciokrotnym mistrzem świata Ivanem Cervantesem oraz czterokrotnym mistrzem świata Enduro Paulem Edmondsonem. Te dwa wielkie nazwiska są najlepszym potwierdzeniem, że Triumph traktuje segment motocykli terenowych bardzo poważnie.
Najważniejsze informacje:
- Tobiasz miał okazję przetestować nowego Triumpha TF 250-E.
- To motocykl, którego pozazdrości ci sąsiad i na którym podszkolisz swoje umiejętności.
- Oba modele, czyli TF 250-E i TF 450-E, posiadają homologację drogową.
Jak jeździ TF 250-E?
Triumph TF 250-E i TF 450-E – nowi króle enduro?
Czy trzeba wymyślać koło na nowo, żeby zamieszać w świecie off-roadu? Niekoniecznie. Czasem wystarczy solidna rama, mocna jednostka i… genialny plan. A Triumph – jak się okazuje – miał wszystkie te elementy. Dorzucił do tego dwa legendarne nazwiska i stworzył motocykle, które mają realne szanse zmienić zasady gry w świecie enduro. Oto TF 250-E i TF 450-E – dwa zupełnie nowe modele, które nie tylko przyciągają wzrok, ale przede wszystkim robią robotę na trasie.
Gdy do projektu enduro zapraszasz takie nazwiska jak Paul Edmondson i Ivan Cervantes, to wiesz, że nie będzie lipy. Edmondson to legenda off-roadu, czterokrotny mistrz świata, człowiek odpowiedzialny za rozwój nowych modeli, który zna temat od podszewki i aktywnie testował motocykle w terenie. Cervantes? Pięciokrotny mistrz świata i absolutna maszyna do wygrywania. Triumph postanowił zagrać va banque. Nowe enduro miało być nie tylko szybkie i mocne, ale dopracowane w najmniejszych szczegółach – niezależnie od tego, czy stajesz na linii startu EnduroGP, czy po prostu chcesz przeżyć najlepszą przygodę życia na technicznej trasie w środku lasu.
Dwie pojemności – jeden cel: dominacja
Podobnie jak w przypadku motocykli motocrossowych, Triumph zdecydował się na dwie pojemności – 250 i 450. TF 450-E to odpowiedź na rosnącą popularność czterosuwowych jednostek w klasie E3, który oferuje zawodnikom ogromny moment obrotowy i stabilne dostarczanie mocy. To sprzęt dla tych, którzy nie szukają kompromisów – szybki, agresywny i gotowy na każde wyzwanie. TF 250-E to z kolei świetny wybór dla ambitnych zawodników klasy E1. Lekki, responsywny, z genialną charakterystyką mocy – dokładnie taki, jaki powinien być motocykl do nauki i doskonalenia techniki, ale też z pazurem, który pozwala walczyć o podium.
Co istotne, obie jednostki zostały zaprojektowane całkowicie od zera. Triumph nie poszedł na skróty i nie przekonwertował gotowych silników z motocrossu. Wręcz przeciwnie – silniki mają większą bezwładność, dzięki czemu zapewniają lepszą trakcję i bardziej kontrolowane oddawanie mocy w nieprzewidywalnych warunkach enduro.
Co pod kanapą, czyli technika, która robi różnicę
TF 450-E wyposażony jest w jednocylindrowy silnik chłodzony cieczą, który dostarcza liniową moc i solidny moment obrotowy szczególnie przy niskich i średnich obrotach. W praktyce oznacza to łatwość w pokonywaniu stromych podjazdów, wydm i sekcji, które normalnie zmusiłyby cię do redukcji biegów co kilka sekund.
TF 250-E to już inna bajka. Lekki, ale piekielnie skuteczny – silnik o pojemności 249,9 cm3 generuje 42,3 KM i 27,8 Nm momentu obrotowego, osiągając maksymalnie 12 800 obr./min. To rakieta, która potrafi być jednocześnie czuła i przewidywalna. Oba silniki wspiera sześciobiegowa skrzynia oraz wyścigowe sprzęgło Exedy, które umożliwia bezsprzęgłowe zmiany biegów.
Silnik to nie wszystko
System zarządzania silnikiem powstał we współpracy z firmą Athena. Triumph i Athena wspólnie opracowali specjalne mapy silnika oraz kontrolę trakcji, które kierowca może zmieniać jednym przyciskiem. Dostępne są dwie mapy – jedna do ostrej jazdy, druga do spokojniejszego, bardziej kontrolowanego stylu. A jeśli to za mało to poprzez moduł Wi-Fi i aplikację MX Tune Pro można wgrać dodatkowe, spersonalizowane ustawienia. W środku znajdziemy także tytanowe zawory Del West, tłok König oraz powłoki DLC w TF 450-E, które zwiększają trwałość i redukują tarcie. Dodatkowo pojemna chłodnica, dodatkowy wentylator i filtr powietrza Twin-Air, który można wymienić bez użycia narzędzi.
Profesjonalne zawieszenie na każdy teren
W pełni regulowane zawieszenie KYB – z przodu widelec 48 mm, z tyłu amortyzator z 3-stopniową regulacją – gwarantuje maksymalną precyzję.W porównaniu do motocrossowych modeli Triumpha, zawieszenie ma zmniejszony skok o 10 mm, co daje lepszą stabilność i mniejsze nurkowanie w zakrętach. Całość można łatwo dostosować do wagi zawodnika, stylu jazdy i podłoża – od błota, przez piasek, aż po kamienie.
Triumph doskonale wie, że enduro to nie salon gier. Nowe modele wyposażono więc w elektronikę, która wspiera, ale nie przeszkadza. Kontrola trakcji, launch control i quickshifter, a do tego podświetlane przyciski na kierownicy, cyfrowy wyświetlacz pokazujący temperaturę, załączony bieg i inne istotne informacje. Quickshifter działa od 2. do 6. biegu.
Dla kogo jest Triumph TF 250-E i TF 450-E?
To sprzęt dla ludzi, którzy wiedzą, czego chcą. TF 250-E to idealna propozycja dla ambitnych amatorów – lekki, mocny, łatwy do ogarnięcia, ale wymagający. Daje masę frajdy, ale nie wybacza błędów i dzięki temu rozwija. TF 450-E to z kolei propozycja dla tych, którzy jeżdżą naprawdę ostro – jego moment, moc i precyzja nie zostawiają miejsca na półśrodki. Co najważniejsze – te motocykle zostały stworzone do jazdy, a nie na pokaz. To nie są modele, które robią wrażenie tylko na Instagramie. To narzędzia do konkretnej roboty – gotowe, by zabrać cię w trasę i sprawić, że poczujesz się jak zawodnik międzynarodowych zawodów enduro.
Triumph TF 250-E i TF 450-E to coś więcej niż tylko dwa kolejne modele w ofercie. To efekt pracy pasjonatów, legend i inżynierów, którzy doskonale rozumieją, że w enduro liczy się balans między mocą a kontrolą, między technologią a intuicją. Nie trzeba wymyślać koła na nowo. Wystarczy poskładać wszystko tak, jak trzeba. A Triumph właśnie to zrobił – i zrobił to naprawdę dobrze. TF 250-E będzie kosztuje od 47 995 zł, natomiast TF 450-E – od 50 495 zł.